Jednocząca moc fotografii

Rodzina Szwarc, zdjęcie zrobione ok 1938 roku.
Rodzina Szwarc, zdjęcie zrobione ok 1938 roku.

Odnalazł zdjęcie aktu ślubnego swojego pra pra pra pradziadka, ustalił dane ponad 2 tysięcy krewnych, zrobił zjazd rodzinny na 300 osób, stworzył fotograficzne kroniki pierwszych 18 lat życia każdego ze swoich dzieci. Za pomocą aparatu fotograficznego dokumentuje rodzinne szczęście. Dlaczego? Ponieważ fotografia to dla niego dużo więcej niż tylko obrazek.  


O swojej pasji oraz o tym, jak zdjęcia mogą wzmacniać więzi małżeńskie i rodzinne, opowiada dr Krzysztof Szwarc, demograf, wykładowca Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, sześciokrotnie nagradzany w plebiscycie Parlamentu Studenckiego UEP na "Ćwiczeniowca Roku". Mąż, ojciec trojga dzieci.
 
 

Fotografia to dla Pana dużo więcej niż obrazek. Co Pan widzi w głębi zdjęcia? 

Fotografie traktuję jako elementy kroniki życia, istnienia. Są czymś, do czego będzie można po latach wrócić, przypomnieć sobie chwile, które miały miejsce wcześniej i powiązać je z czymś. Każde z moich dzieci, gdy kończyło 18 lat, dostawało album ze zdjęciami od urodzenia do pełnoletności. Wyszło tego sporo - naprawdę potężne księgi, które pokazują, jak dziecko rosło, rozwijało się. Można zrobić kronikę wyjazdu, ślubu, studiów. Moi rodzice na 40 rocznicę swojego ślubu dostali ode mnie album ze zdjęciami właśnie od momentu ślubu przez ich wspólne 40 lat.  

Pewna fotografia, zdjęcie dokumentu, stała się dla Pana punktem wyjścia do zorganizowania zjazdu rodzinnego dla 300 osób! 

Tworząc drzewo genealogiczne mojej rodziny odwołałem się do zdjęć osób, ale też do fotokopii dokumentów - czy to ksiąg parafialnych czy z USC. Takie skany, dostępne w archiwach cyfrowych, często zawierają też informacje o tym, kim była dana osoba, np. gospodarzem, rolnikiem, kowalem. Organizując zjazd rodzinny przygotowałem wydruk kopii zapisu ślubu mojego pra pra pra pradziadka – to był nasz wspólny przodek, od którego pochodzili uczestnicy tego spotkania. Każdy uczestnik otrzymał taką kopię, napisaną piórem, po łacinie. Tworząc drzewo genealogiczne dotarłem do sporej liczby fotografii. To było dla mnie niesamowite - po raz pierwszy zobaczyć na zdjęciach osobę, która jest ze mną spokrewniona. To może być córka kuzyna mojego dziadka, daleka rodzina - ale jednak rodzina. Każda fotografia ma swój klimat, swoją duszę, niesie poza wizerunkiem osób również ich historię. Te osoby miały jakieś swoje przeżycia w czasie, kiedy to zdjęcie było zrobione. Warto być może dotrzeć do tego, kiedy dokładnie, w jakich okolicznościach, gdzie powstała fotografia. I w ten sposób tworzyć taką dalszą kronikę rodzinną. W ten sposób też się buduje więzi rodzinne, można odnaleźć dalekich krewnych. W trakcie tworzenia drzewa genealogicznego ustaliłem dane do ok 2,5 tys.  osób, zrobiłem zjazd rodzinny, na który przyjechało ok 300 krewnych - cała masa ludzi, z których większość wcześniej się nie znała. To też jest interesujące - że więzi rodzinne można nie tylko budować, ale też odbudowywać. 

Fotografia może jednoczyć ludzi, którzy wcześniej byli sobie obcy. Może też wzmacniać więzi małżonków, rodziny? 

Ja uważam, że to jest kapitalna rzecz. Ponieważ każda fotografia oprócz wizerunku osoby ma coś jeszcze - takiego ducha, który może przywołać wspomnienia, jakieś sentymenty. Jeżeli zdjęcia były robione po to by utrwalić coś ładnego, miłego, a zdecydowana większość zdjęć tak była robiona, to można do tych miłych wspomnień wrócić. Również teraz, gdy mamy komórkę cały czas pod ręką i tych fotografii pstrykamy co niemiara - większość zdjęć ma na celu utrwalenie czegoś fajnego: widoku, spotkania, integracji. Po latach można wrócić do tego co było dobre, powspominać: o zobacz jak tam było fajnie, pamiętasz to, wtedy byliśmy tam, wydarzyło się to. Może jakieś inne skojarzenia przyjdą nam do głowy z tym co zostało utrwalone na zdjęciu. Można sobie organizować takie rodzinne oglądanie zdjęć i wspominanie.  

Czy, w Pana odczuciu, zdjęcia dokumentujące wspólne, szczęśliwe chwile, wspólne ważne wydarzenia - mogą pomóc małżeństwu, które przechodzi kryzys? 

Osobiście nie mam takiego doświadczenia ale myślę, że takie zdjęcia mogą być jednym z elementów wspierających związek. Jeżeli małżeństwa, które przechodzą kryzys, miałyby takie fotografie, może nawet w formie kroniki, pewno łatwiej zobaczyłyby, ile dobrych wspomnień ich łączy. Czasami może nawet łezka się w oku zakręcić: zaczynając od zdjęć ze ślubu, wesela, może była też podróż poślubna, pewno pojawiły się dzieci. Dzięki zdjęciom można do tych dobrych chwil wrócić pamięcią, odkurzyć wspomnienia i zobaczyć, że umieliśmy być razem szczęśliwi.  

Skoro kronika rodzinna może przynieść tyle dobrego – od czego zacząć jej tworzenie? 

Jeśli chodzi o stare dokumenty to bardzo pomocne są strony szukajwarchiwach.gov.pl, genealogiawarchiwach.pl. Szukając trzeba mieć jakiś punkt zaczepienia, np.: w jakim roku pradziadek mógł brać ślub. Jeśli chodzi o aktualne fotografie - ważna jest ich ilość. Można pstrykać 100-200 zdjęć, ale potem warto wybrać te najwartościowsze. Bo jeżeli będziemy wertować album 100-200 fotografii z jednego weekendu to nam się to szybko znudzi. Lepiej zostawić te najwartościowsze i je umieścić w kronice. Inne warto trzymać na komputerze, bo wiadomo, że człowiek po kilku latach myśli inaczej i może dzisiejsze nieistotne zdjęcie za kilka lat okaże się mieć ważne przesłanie.  
 

Mogą cię zainteresować

Portal Sos Rozwód

Rozwód dla dobra dziecka

Gru 31, 2022
Co pewien czas, w przestrzeni publicznej, pojawiają się oświadczenia różnych znanych osób, których…
HTML Button Generator